Jak ja nie cierpię …

Jak ja nie cierpię tych dni kiedy jest weekend.
Nigdy w życiu nie myślałam, że powiem a nawet napiszę coś tak absurdalnego.
Ale oczywiście Wysoki Sądzie, mam coś na swą obronę.

Kiedyś zaledwie cztery lata temu, każdy weekend spędzałam w jakiś fajny sposób.
Teraz, na myśl o wolnych dniach miewam gęsią skórkę.
Dlaczego?
No bo do cholery! Kiedy statystycznie dzieci najczęściej zapadają na wszelkie dżumy? W weekend właśnie!
Dla przykładu, zeszły tydzień rota, choć nie wiem czy wirus czy “przejadus”.
Poprzedni niezidentyfikowane gluty i płacze nocne…
Nie wspomnę, że dwa wcześniejsze tygodnie mieliśmy wirusowe zapalenie płuc, które objawiło się w Niedzielę właśnie… Przesadzam? Czy tylko ja tak mam?

Ten weekend zapowiadał się jak wszystkie poprzednie, cisza przed burzą.
Rano szybkie śniadanko, potem relaks w pracy bo terminy, terminy.
Wróciłam zadowolona jeden plan z wielu został wykonany :-)
Zabrałam dziewczyny i (skrzywionego nieplanowanym wysiłkiem fizycznym) Pana Ojca na sanki.
Aura sprzyjająca, więc trzeba korzystać, prawda?

Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do domu na szybką zupę a Pan Ojciec padł na łoże, dotlenione płuca dały przejaw zdrowego zmęczenia więc przyciął komara.

Wypoczęci i najedzeni (poza Panem Ojcem, bo dzieci głośnie a zupa to nie obiad ;P) pojechaliśmy na umówione spotkanie z przyjaciółmi i ich synkiem.
Kolorowy świat piłeczek, zabawek i zjeżdżalni, nawet dorosłych wprowadza w radosny nastrój.
Fantastycznie, dzieci szczęśliwe my również na samą myśl, że pójdą spać bez awantur.
Zabawa była przednia. Alinka, nasz żywioł szczęśliwa jak nigdy, biegała od jednej atrakcji do drugiej. Hania również zadowolona, ale spokojniej wszystko przyjmuje.
Z uwagi na szlacheckie pochodzenie i błękitną krew, której wzburzyć nie wypada, obserwowała wszystko z dystansem. Nagle zaiskrzył jej w głowie “świetny pomysł” wejścia na trampolinę.
Alinka w sekundę znalazła się z nią, więc weszłam tam, żeby asekurować zabawę dwóch różnych żywiołów. Nie udało się…
Efekt, Hanuś ma chyba skręconą kostkę. Takie sytuacje się zdarzają, normalne.
Ja się tylko pytam dlaczego w sobotę o 19:00? Czy takie zdarzenia nie mogą mieć miejsca w poniedziałek? Jutro niedziela i czeka nas prześwietlenie u ortopedy czy gdzieś, gdzie nam to zrobią. Nie chcieliśmy już dziś jej maltretować po nocy.
Dużego obrzęku nie ma, ale kostka jest trochę spuchnięta.
Teraz leże i słyszę kaszel o.O znowu będą chore…

I jak tu się cieszyć na weekend? Już nawet nie chcę myśleć o wakacjach.
Czy to się kiedyś skończy? Ta fala chorób i “wypadków przy pracy”?
Ty też tak masz?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *