Weekend, wakacje, święta, uroczystości… Każda okazja sprzyja wypiciu jakiegoś alkoholu.
Wydaje się to normalne i naturalne, lubimy celebrować okazje z trunkiem w łapce.
Taki mamy klimat, lekko zawiany ;-P
Nie jestem przeciwniczką picia alkoholu z umiarem.
Jednak bycie rodzicem (szczególnie małych dzieci) zobowiązuje do trochę większej rozwagi w kwestii ilości oraz tego czy razem, czy osobno.
Jakiś czas temu, miałam okazję “świętować” swoje własne urodziny.
Byłam w domu tylko z dziewczynkami, które wykąpane oglądały dobranockę.
Czas na relaks, pomyślałam (idiotka).
Zrobiłam sobie drinka i wzięłam do ręki telefon, żeby przed snem chociaż chwilę porozmawiać z nieobecnym Panem Ojcem.
Hania kilka razy prosiła mnie o mój nowy pierścionek, pozwoliłam jej założyć go na paluszek.
No co w tym złego?
– Haniu nie zdejmuj pierścionka i nie wkładaj do buzi.
Po dwóch, może trzech minutach rozmowy telefonicznej zorientowałam się,
że Hania kaszle.
Spojrzałam na nią, ale nic szczególnego nie zauważyłam. Ot skacze dzieciak po kanapie. Może się śliną zachłysnęła.
Po chwili, kaszle mocniej ze łzami w oczach.
– Mamusiu (pokazuje na gardło)
Rzucam telefon i pytam co jej jest.
Hania czerwona, kaszle dalej.
– Haniu w porządku? Gdzie pierścionek?
Hania czerwona, jeszcze bardziej kaszle i zaczyna płakać.
Pochylam ją do przodu klepię, wyuczonym ruchem między łopatki. Nic.
Przekładam przez kolana, klepię znowu. Nic!!!
Kaszle, dusi się, oczy czerwone, usta sine!!! (Boże ratunku!!!)
Wzięłam za nogi potrząsnęłam kilka razy, nic (kurwa mać) sina.
Sadzam ją i wkładam jej palucha w gardło (albo przepchnę albo zwymiotuje)
Ten pie@$#%^&y pierścionek trafił na mój palec, zacisnęłam, wyjęłam. Płakała dobre pół godziny przerażona, roztrzęsiona. Ja też.
Powiesz, nie wkłada się dziecku palca w gardło (zasada pierwszej pomocy).
Owszem, nie wkłada się.
Nie daje się do ręki dzieciom drobnych przedmiotów (życiowa mądrość)
Owszem, nie daje się.
Nie pije się alkoholu, jeśli nie ma drugiego rodzica w domu (moja nabyta mądrość)
Popełniłam przynajmniej trzy rodzicielskie grzechy w ciągu pięciu minut.
Nie o to chodzi. Wielu rzeczy się nie robi, wiele sytuacji nie powinno mieć miejsca.
Powyższa również. Gdybym wiedziała, że się przewrócę położyłabym się.
Chodziło o życie mojego ukochanego dziecka i nie analizowałam, działałam!
Na szczęście nie musiałam dzwonić po pogotowie, ani na nie jechać.
A co gdybym musiała jechać? Jak? Po alkoholu? Wzywać taksówkę? Pogotowie? Co robić?
Zmierzam do tego, że w domu jest mnóstwo śmiercionośnych przedmiotów.
Nie chodzi też o absolutną abstynencję.
Fakt jest jednak taki, że cokolwiek by się nie wydarzyło, nie ważne kiedy i gdzie, dziecko może potrzebować naszej pomocy. A my musimy być w stanie, tej pomocy udzielić. Zawsze przynajmniej jeden rodzić powinien być w pełni zdolny do szybkiej reakcji. Taka nasza rola, strzec naszych skarbów i dbać o ich zdrowie.
P.S. Do mam z paznokciami sztyletami WTF o.O