Jestem matką. Odkąd nią zostałam wydaje mi się czasem, że to jest moja główna rola choć staram się też być człowiekiem ;-D Te moje starania pozostania sobą, kobietą, na początku były wręcz spazmatyczne a napewno chaotyczne i okupione wieloma łzami wylanymi nad porażkami.
Niestety tak właśnie się dzieje jeśli myślisz, że jesteś wszechwiedząca, oczytana, ambitna i obrzydliwie pedantyczna masz swój styl i klasę.
Wydaje Ci się, że dziecko, które się narodzi będzie takie jak opisują wszystkie kolorowe pisma i portale. Będziesz piękna, zadbana, dom wysprzątany, obiad ugotowany, bo przecież dziecko takie nowe to tylko je i śpi. Dziecko będzie w Twoim poukładanym domu “kwiatkiem na parapecie” podlejesz o odpowiednich porach a ono będzie radosne i grzeczne.
Co za pomyłka.
Nieee to nie dziecko jest pomyłką, to my mamy wpartą w mózgi jakąś chorą wizję macierzyństwa.
I zderzyłam się, zderzyłam się ze ścianą.
Moja najpiękniejsza ukochana, wyczekana i upragniona Hania owszem jadła z przerwami na drzemkę. Tyle, że czas był odwrotnie proporcjonalny do “planowanego”, spała 15 minut do 20 a jadła przez resztę czasu…
Czułam się dokładnie jak dojna krowa z wymionami na wierzchu. Dodam, że spała głównie na rękach gdyż kołyska w dupkę gryzła.
Odłożona do łóżeczka, wózka czy kołyski (wszystko sprawdzone 100 razy) po dwóch krokach w tył otwierała oczy i nie nie, nie płakała wpadała w szał rozdzierającego krzyku. Takiego od którego włos się jeży bo napewno coś strasznego się stało.
Do dziś się zastanawiam jakim cudem nie mamy opieki społecznej na głowie.
Po miesiącu nie spania darowałam sobie spanie osobno i zwyczajnie spałam z Hanią
i cycami na wierzchu. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Matka zombie = rozwód.
Tak już jest i ja jestem tego żywym przykładem, że do póki nie mamy dzieci jesteśmy jaśnie oświeceni i wiemy wszystko o wychowywaniu dzieci.
Kiedy nadchodzi ten cudowny czas kolek, ząbkowania, rota wirusów i wycia do księżyca bo niechcący sos śmietanowy znalazł się na kawałku kurczaka o.O
Jesteśmy beznadziejnie bezradni i naprawdę trudno o cierpliwość, że o światłej radzie dla samego siebie nie wspomnę…
I szczerze, czasem jak sobie przypomnę moje dobre rady dla koleżanek posiadających dzieci przede mną, mam ochotę przybić sobie piątkę w czoło za ignorancję i brak opamiętania w klepaniu głupot.